czwartek, 5 września 2013

Rozdział 7 - Pokój 9

ROZDZIAŁ 7

Pokój 9

 

 O k***a, to chyba jakaś bajka - powiedziałem. Wciąż byłem w napięciu, wciąż czułem adrenalinę i strach przed zdarzeniami z ostatnich kilku minut.
 - Nie wierzę w to. Po prostu nie może być! - Tommy wstał i podał mi rękę. Chwyciłem ją i również się podniosłem. W pokoju nikogo nie było. Żwawym krokiem ruszyłem ku drzwiom. Na korytarzu stał ktoś w czarnym szlafroku, chyba Violette.
 - Czy tutaj, do jasnej cholery, nie można się wyspać? - krzyknęła z wyrzutem. Zatrzymałem się gdy ją mijałem. Z jej oczu kipiała wściekłość.
 - Powiedz lepiej, gdzie są jacyś ludzie? - usiłowałem zachować spokojny ton.
 - Szukaj, a znajdziesz - syknęła. Prychnąłem i poszedłem dalej. Wiedziałem, że Violette nienawidziła Lisy, ale teraz wyszło na jaw, że nie darzyła sympatią wszystkich, za którymi Lisa przepadała. Spotkałem ich na schodach. Tommy stanął za moimi plecami.
 - Jezus, w końcu jesteście! Co się stało? - Charlie i Elle do nas podbiegły.
 - Czemu tak wyglądacie? Jesteście cali? Nic ci się nie stało, Tom? - Elle wyraźnie te pytania kierowała głównie do Toma z troską. Sam chłopak zrobił się czerwony. Wziąłem głęboki wdech.
 - Miałyście rację. W hotelu grasuje wampir. - Charlie, Elle i Lisa wydały zduszone okrzyki przerażenia i niedowierzania.
 - Był w jakimś pokoju, do którego dostęp jest tylko przez szyb wentylacyjny - powiedział Tom.
 - Ale... - Elle zaniemówiła. Dobrze, że znowu nie zasłabła.
 - Nie zaatakował was? Nic wam nie jest? - spytała Charlie.
 - Jesteście cali we krwi - stwierdziła Lisa - Dlaczego? - Opowiedziałem im całą historię. Słuchali w skupieniu, czasem coś dopowiadał Tom. Międzyczasie pojawił się Anthony i też się trochę wsłuchiwał, ale myślami błądził gdzie indziej. Gdy skończyłem, wszyscy zaczęli się niespokojnie kręcić, cicho komentować i nieśmiało pytać, a wtedy Anthony zabrał głos: 
 - Tylko spokojnie. Pozwólcie, że teraz ja coś powiem, coś bardzo ważnego szczególnie dla Lisy - wykonał gest ręką, zachęcający do podejścia, po czym ruszył do końca korytarza. Stanął przed ostatnimi drzwiami po prawej. Z kieszeni wyjął klucze i otworzył pokój numer 9. Weszliśmy wszyscy do środka. Anthony stanął pod ścianą.
 - Liso, jesteś już prawie pełnoletnia, a więc to już najwyższy czas, abyś poznała sekret rodzinny - rzekł poważnie.
 - Sekret rodzinny? - stęknęliśmy chórem. Lisa zaniemówiła.
 - Dobrze... A co to za sekret? - spytała powoli. Anthony wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki drugi kluczyk. Odwrócił się i coś otworzył. Okazało się, że w ścianie jest sejf.
 - W tym sejfie trzymane są wszystkie pamiątki i rzeczy związane z rodziną. To dlatego nigdy nie pozwalałem, by ktokolwiek korzystał z tego pokoju.
 - Ach, a więc to dlatego... - przytaknęła Lisa - Ale co to z sekret?
 - Spokojnie - powtórzył Anthony, po czym sięgnął do sejfu. Nie widziałem, co jest w środku, ale Anthony wyciągnął dwie fotografie. Stare, czarno-białe. Pokazał pierwszą z nich Lisie. Był na niej portret mężczyzny we fraku i kapeluszu, idealnie wygolony, innych szczegółów nie dostrzegłem bo zająłem się przemową Anthony'ego.
 - Liso, to twój prapradziadek, Romuald Shephard. Był irlandzkim szlachcicem. To on założył hotel w Killough - poklepał ręką ścianę - A to inna jego fotografia - teraz pokazał drugie zdjęcie, które wywołało u mnie w głowie głośne "Ja pie..." Myślę, że pozostali zareagowali podobnie. W każdym razie na fotografii widniał ten sam mężczyzna, z tym że nie miał już kapelusza, był wściekły, pochylał się nad kimś, miał kły...
 - To naprawdę mój prapradziadek? - jęknęła Lisa
 - Niestety tak - przytaknął Anthony - przyłączył się do odłamu ludzi zabijających innych ludzi by przeżyć, czyli wampirów. Te istoty czynią wiele zła, starają się przeciągać jak najwięcej ludzi na swoją stronę. Romuald grasuje głównie w naszym rodzie i od dawna na naszej rodzinie jest klątwa. Twoi rodzice nie zginęli w wypadku samochodowym. Oni żyją.
 - Co? Nie... - wyszeptała Lisa
 - Ależ tak. Teraz są po drugiej stronie, odcięci od świata...
 - Nie! - krzyknęła Lisa i rzuciła się wujkowi w ramiona - Co mam robić? Pomóż mi! Proszę... - Anthony milczał i patrzał na nas wszystkich.
 - Pan sonie robi jaja - rzekł Tommy z ironią, ale chyba przegiął. Bardsley pokiwał przecząco głową. Tommy pierwszy wypadł z pokoju.
 - Do pokojów - rzuciłem. Wyszliśmy na korytarz. Wyjrzałem przez okno. Już na szczęście rozjaśniało.
 - Mamy spokój. Wampiry w dzień nie grasują  stwierdziła Charlie.
 - No, kiedyś muszą spać - powiedziała Elle
 - A wy co takie rozeznane? - spytałem
 - No, czytało się "Pamiętniki wampirów" - powiedziała Charlie.
 - Lisa, chodź spać do nas - Elle przytuliła kuzynkę -Wszystko będzie dobrze.
 - Moje przyjęcie urodzinowe... Przełożymy na inny dzień - Lisa osłabła i opadła na łóżko.
 - Racja. Idźcie jeszcze spać - zamknąłem ich drzwi. Zerknąłem w stronę drugiego końca korytarza. Pod ścianą siedział Anthony. Ukrywał twarz w dłoniach. Postanowiłem mu nie przeszkadzać, więc wszedłem do swojego pokoju.