piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 3 - Trumna

ROZDZIAŁ 3

Trumna

 

 Punktualnie o 14 znaleźliśmy się w małym ciągu aut zmierzających na prom. Za 2 godziny byliśmy już po drugiej stronie morza. 
 - Nie wierzę, jesteśmy w Irlandii - wykrzyczała uradowana Charlie i przytuliła Elle. Tommy przyspieszył na molu do stałego lądu. Morskie fale stale rozbijały się o jego deski. Zbliżaliśmy się już do połowy, gdy z cienia nagle wyłoniła się jakaś postać. I zaczęła wymachiwać górnymi kończynami. Tom zaczął hamować, ale było to bardzo trudne, gdyż deski na molo były bardzo śliskie... Zbliżaliśmy się do postaci, która w końcu musiała się usunąć z drogi. W końcu zatrzymaliśmy się. Ów straszną postacią okazał się...
 - Witajcie moi drodzy. Przepraszam że was przestraszyłem. Jestem kapitanem promu, Grinway. 
 - Och, a ja myślałem, że jest pan upiorem... - jęknął przerażony Tom, natomiast my chórem odetchnęliśmy "Uff".
 - Mam taką prośbę do was: Moglibyście przetransportować tą skrzynię do hotelu?
 - Nie ma sprawy - odrzekłem, wysiadając - A komu mamy ją przekazać?
 - Panu hrabiemu Dracco - uśmiechnął się brodaty kapitan.
 - Ok. Chodź, Tommy, pomóż mi - Tommy również wysiadł z vana. Skrzynia leżała przed przednią szybą auta, więc żeby ją załadować, musieliśmy okrążyć auto. Chwyciliśmy ładunek. Był bardzo ciężki... Chciałem poprosić o pomoc kpt.Grinway'a, ale on gdzieś przepadł.
 - A gdzie się podział ten facet? - spytał Tom.
 - Też zadaję sobie to pytanie - odparłem z z lekkim wyczuciem nienormalności - Dobra, stary, uważaj, te deski są bardzo śliskie...
 - Spokojnie, jestem szalenie ostrożny - niepewnie wybąkał Tom. Uszliśmy kilka kroków, ale prawdziwy problem się zaczął, gdy trzeba było odwrócić skrzynię i załadować ją do bagażnika. I wtedy Tom poślizgnął się, a mokra skrzynia wyśliznęła mu się z rąk. Ja sam długo jej nie utrzymałem, więc w rezultacie runąłem z nią na deski mola. Niestety, deski skrzyni okazały się bardzo zmurszałe i nasiąknięte wodą, więc rozpadła się ona na kawałki. To, co później zobaczyłem w miejscu, gdzie przed chwilą spadła skrzynia, odmówiło posłuszności moim nogom. Leżała tam trumna. Zdenerwowana Elle wypadła z wozu.
 - Co wy tyle tam robicie? Chodźcie już, bo... - zająknęła się, gdy zobaczyła trumnę. Tom spojrzał na mnie, a ja na niego. Usiłowałem rozluźnić atmosferę uśmiechając się.
 - Dobra. Cokolwiek to jest, musimy to zawieźć na miejsce - wstałem. W największym skupieniu chwyciliśmy z Tomem trumnę i włożyliśmy ją do vana na długość. On zatrzasnął drzwi tylne. 
 Tommy z reguły był wrażliwym "chłopcem", więc wyręczyłem go z dalszego prowadzenia auta. Jednak nie ujechaliśmy nawet 100 metrów, gdy z tyłu coś gruchnęło. Klnąc, wysiadłem z auta ponownie. Dziewczyny za mną, a Tom na razie się nie ruszał. Trumna najwyraźniej dostała nóg i zdecydowała się przerwać przejażdżkę. Teraz leżała na molo w gorszym stanie.
 - To straszne! Otwarła się! - jęknęła Charlie. Było to niestety prawdą.
 - Oby w środku nic nie było! - Elle zakryła usta dłońmi. Obawiając się najgorszego, czekaliśmy chwilę, po czym drgnąłem. I w tym momencie ze środka coś wyleciało. Zatoczyło nad nami krąg. Jednak nie było to tak szybkie, że nie mogłem dostrzec, co to jest. A był to nietoperz wampir, tylko jeden, za to ogromny jak sokół. Kły miał może nawet na 5 cm, skrzydła rozpościerał na metr, a był barwy ciemnej krwi z ciemniejszymi prześwitami. Zamknąłem pustą już (chyba) trumnę i razem z Tomem, który odważył się jednak wysiąść z wozu, władowałem ponownie do środka.
 - Zamknij bagażnik na klucz - ostrzegła Charlie. Posłuchałem jej. Wsiedliśmy do auta i wszyscy skuliliśmy się do siebie.
 - Ale ciekawy jestem, skąd kapitan mógł wiedzieć, do którego hotelu jedziemy? - spytał Tom
 - Dobre pytanie. Przecież w promieniu godziny drogi jest tutaj z 30 ośrodków... - przyznałem mu rację
 - Dziwne rzeczy się tu dzieją - powiedziała Elle.
 Stwierdziłem, że w porównaniu z pogodą, jaka była podczas naszego wyjazdu, teraz obróciła się o 180 stopni. Niebo było ciemnoszare, zbierało się na burzę z deszczem. Świat w ciągu kilku minut stał się taki ponury... Ruszyłem i wyjechaliśmy z mola na drogę, już bez żadnych przeszkód. Mimowolnie zerknąłem ostatni raz na długi podest. Okazało się, że teraz ktoś tam stał! Tajemniczy mężczyzna w obszernym, jaskrawo czerwonym z fioletowymi prześwitami płaszczu sięgającym do kolan, i śmiał się do rozpuku obserwując nas z daleka. A następnie zniknął równie szybko, jak się pojawił. Trzasnął piorun i lunął deszcz.
                                                          

2 komentarze:

  1. Epickie :D Zaczynam sie bać. Wampajery jak dawno nie miala juz z nimi stycznosci <3 Jimmy ma świetny tok myslenia i opisywania rzeczywistości. ;D nie ma to jak skszynia z trumna w srodku xD czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O My Gy. O My Gy!! Jak to pyton mawia xdd . ja prdl jak ja dawno nie czytałam o wampajerach xdd epicki rozdział dodawaj czwarty szybko.
    p.s w przyszłości nigdzie z toba nie jadę xdd

    OdpowiedzUsuń